Dwie konferencje w jednej sprawie. Prezydent contra Prezydent.

Image

Andrzej Szlęzak wytyka miastu stworzenie zagrożeń ekologicznych związanych z funkcjonowaniem nowej strefy i zakładem koreańskiego inwestora. Prezydent Lucjusz Nadbereżny jest tym faktem oburzony: kłamstwa, manipulacje, ignoranctwo wiedzy, szczyt hipokryzji.

Obrazek

Były prezydent Stalowej Woli Andrzej Szlęzak skierował do Wojewody Podkarpackiej Teresy Kubas- Hul pismo w sprawie budowy fabryki folii miedzianej wraz z infrastrukturą towarzyszącą, zarzucając obecnej władzy niedopełnienie pewnych obowiązków i narażenie mieszkańców miasta na niebezpieczeństwo. Z zarzutami nie zgadza się prezydent Lucjusz Nadbereżny…

28 lutego 2024 roku najpierw konferencję prasową, na parkingu nieopodal SK Nexilis, zorganizował radny Sejmiku Województwa Podkarpackiego, były prezydent Stalowej Woli Andrzej Szlęzak.

ANDRZEJ SZLĘZAK

Radny Sejmiku podważa zasadność i prawidłowość postawania koreańskiej fabryki.

Nie zmieniono planu zagospodarowania przestrzennego

- Jesteśmy grupą osób, które podjęły pewien wysiłek zgromadzenia dokumentacji, do której trudno dotrzeć, do której dostęp jest utrudniony, dotyczący budowy koreańskiej fabryki, która ma być- nie wiem- uszczęśliwieniem Stalowej Woli? W świetle faktów, które zgromadziliśmy, ta sprawa wygląda z goła inaczej, że chyba bardziej mamy do czynienia z bombą chemiczną i dużym ryzykiem niż z czymś co może się przyczynić do wydatnego rozwoju Stalowej Woli. Podstawowe wątpliwości nasuwa kwestia legalności tej budowy. Po pierwsze na tym terenie, tego typu obiekty według planu zagospodarowania przestrzennego zlokalizowane być nie mogą. Żeby się to zmieniło trzeba zmienić plan zagospodarowania przestrzennego czego nie zrobiono, zastosowano dziwny zabieg, poproszono jakiegoś eksperta, który miał orzec, że tutaj specyfika produkcji tej fabryki nie zagraża środowisku, nie jest obarczona dużym ryzykiem więc można ją tutaj lokalizować i to jest niezgodne z prawem, tak nie wolno robić- mówił podczas swojej konferencji Andrzej Szlęzak.

Radny sejmiku województwa podkarpackiego Andrzej Szlęzak podkreśla, że nie zostały przeprowadzone konsultacje społeczne, co jest drugim punktem do podważenia legalności budowy. Mówił także o tym, że nie zostały zawiadomione firmy, które znajdują się po sąsiedzku.

Obrazek

Zagrożenie ekologiczne dla mieszkańców?

- Jeżeli chodzi o tę fabrykę to tutaj rocznie będzie przerabianych 1820 ton kwasu siarkowego, jednej z najbardziej trującej substancji. 1820 ton to dla wyobrażenia, to jest pociąg składający się z kilkudziesięciu wagonów. Jeżeli ktoś twierdzi, że nie jest to wysokie ryzyko i twierdzi, że tutaj nie ma ryzyka jakiegoś wypadku, to co nim jest? Kolejny problem to pobór wody. Ta fabryka będzie rocznie pobierać tyle wody ile całe miasto Stalowa Wola. Zachodzi pytanie co do pojemności tego zbiornika, który tutaj jest, na ten temat żadnych informacji nie ma. Twierdzi się, że to nie będzie szkodzić, ale na jakiej zasadzie, bo co? 80% tej wody to będzie ściek z metalami ciężkimi i ten ściek będzie szedł co prawda do oczyszczalni, ale wiadomo, że oczyścić się tego całkowicie nie da. Woda z metalami ciężkimi będzie szła do Sanu, potem do Wisły, będą zanieczyszczenia. Strach pomyśleć co będzie przy jakiejkolwiek awarii na oczyszczalni, czy jakiejkolwiek awarii tutaj. O tym się w ogóle nie mówi- mówił radny Sejmiku.

Toksyczność ma 3 etapy

Andrzej Szlęzak podkreślił, że jedno z ujęć wody pitnej zostało już zatrute i zamknięte o czym się nie mówi. Nie ma on pewności jak do tego doszło. Radny sejmiku zastanawia się czy nie chodzi tutaj o źle zrekultywowane stawy osadowe.

W czasie konferencji zabrał głos lekarz medycyny pracy Artur Burak, który mówił o tym, że toksyczność różnych substancji zależy od ich stężenia, bo gdy osiągną określony poziom, to wówczas robią się niebezpieczne dla człowieka.

- Jeśli chodzi o funkcjonowanie tej powstającej fabryki, jeśli chodzi o aspekt toksyczności, mamy 3 etapy. Mamy etap transportu, etap magazynowania i mamy etap poprodukcyjny. Te substancje na pewno będą transportowane w maksymalnym stężeniu, chodzi oczywiście o koszty. Chciałbym przypomnieć, że linia kolejowa przebiega przez środek naszego miasta i ryzyko różnego rodzaju katastrof kolejowych naprawdę istnieje. Czymś innym jest jeśli się nam wykolei wagon z węglem, a czymś innym jest jeśli nam się wykolei wagon z kwasem solnym, czy z kwasem siarkowym i ta chmura zacznie się po mieście rozprzestrzeniać. Jakie będą skutki zdrowotne dla mieszkańców naszego miasta? Podobny aspekt to jest to, że te substancje po przyjechaniu do fabryki muszą być przetrzymywane w różnego rodzaju magazynach i tutaj też mamy problem awarii tych magazynów, wycieku tych z magazynów. Proszę pamiętać, że pod naszymi stopami jest ujęcie wody. Jeśli to wszystko będzie wsiąkać w grunt i to ujęcie wody zostanie skażone, to Miasto Stalowa Wola nie będzie miało wody do picia- mówił Artur Burak.

Artur Burak powiedział, że nie ma nic przeciwko samej fabryce, jednak problem widzi w jej zlokalizowaniu. Zwrócił on także uwagę na aspekt rakotwórczy, jak zauważył na wykazie substancji mogących powodować nowotwory, są mgły kwasu siarkowego.

- Kwas siarkowy podrażniając nasz układ oddechowy może docelowo doprowadzić do powstania nowotworów. Pytanie, czy to się tutaj będzie emitować? Nie wiem. Być może w zakładzie będzie to obecne. Drugim aspektem jest sama miedź. Proszę pamiętać, że miedź chociaż nam wydaje się bardzo niewinnym materiałem, bo pokrywamy nim dachy, to jest ona zaliczana do metali ciężkich. Nasz organizm ma to do siebie, że kumuluje w sobie metale ciężkie. Bardzo wielu ludzi w Stalowej Woli obawia się aluminium, ale aluminium nie jest metalem ciężkim, nie podlega tym procesom. Miedź, jak kobalt, czy ołów ma tendencje do gromadzenia się w naszym układzie kostnym, w nerkach i w mózgu. Przy dłuższym oddziaływaniu będzie to miało działanie rakotwórcze. Ja nie mówię, że jak fabryka zostanie uruchomiona to będziemy mieć falę nowotworów, ale proszę pamiętać, że jeżeli ta fabryka zostanie uruchomiona, będzie działać latami i ta kumulacja metali ciężkich w naszym środowisku i w naszym ciałach też będzie- mówił Artur Burak.

Braki w dokumentacji?

Wątpliwości byłego prezydenta Andrzeja Szlęzaka budzą również podpisy na dokumentacji.

- Tutaj osobami, które jakby dopychały kolanem to całe przedsięwzięcie łamiąc prawo, są nie tylko prezydent Lucjusz Nadbereżny, ale też starosta stalowowolski Janusz Zarzeczny. Pod pewnymi dokumentami nie ma jak zwykle podpisu urzędników starostwa, jest podpis starosty Zarzecznego. Pytanie, dlaczego urzędnicy tego nie chcieli podpisać, skoro zazwyczaj wszystkie dokumenty podpisują?- mówił Andrzej Szlęzak.

Szlęzak podkreślił też to, że w decyzji środowiskowej jest zapis, że koreańska fabryka będzie używać wód gruntowych u siebie.

Obrazek

LUCJUSZ NADBEREŻNY

Z tematem konferencji prasowej, a także z pismem wysłanym przez Szlęzaka do wojewody zaznajomił się prezydent Lucjusz Nadbereżny. Zaraz po tym przed magistratem na ul. Wolności zorganizował własną konferencję prasową. Podczas niej odniósł się do słów Szlęzaka.

Ruszyła kampania wyborcza, więc…

- Zdaję sobie sprawę z tego, że czas kampanii wyborczej, to czas, w którym nie zawsze zwycięża prawda, chociaż życzyłbym sobie i po raz kolejny apeluję aby wybory samorządowe były ważnym świętem demokracji, aby były takim okresem, kiedy spieramy się na argumenty, kiedy przedstawiając ważne dane rozmawiamy o ważnych sprawach dla Stalowej Woli. Ale ten czas, który powinien być świętem demokracji od kilku dni w Stalowej Woli zamienia się w festiwal kłamstw, kłamstw, które są przekazywane przez mojego przeciwnika, który, pomimo, że zakładam, jako osoba pełniąca przez 12 lat funkcje prezydenta Miasta Stalowej Woli, jako osoba, która przez kilka kadencji wcześniej była radnym, która obecnie jest radnym Sejmiku Województwa Podkarpackiego, powinna posiadać elementarną wiedzę o funkcjonowaniu miasta, o tym jak funkcjonuje strefa gospodarcza, ale co najważniejsze, elementarną uczciwość i przyzwoitość do miasta i mieszkańców, których się reprezentowało- rozpoczął konferencję prasową Lucjusz Nadbereżny.

Obrazek

Decyzje środowiskowe? Pan Szlęzak chyba wie jak się je wydaje

Zagrożenia ekologiczne związane z funkcjonowaniem nowej strefy, w tym nowych inwestorów, a konkretnie koreańskiego lidera ochrony środowiska i nowoczesnych technologii, jak go nazywa prezydent, są według niego kłamstwem. Jak przekonuje decyzje środowiskowe, dotyczące pozwolenia na budowę były wydawane zgodnie z prawem.

- Te dokumenty były opiniowane przez powołane do tego profesjonalne organy, instytucje państwa, działające w sposób niezależny, obiektywny i były wielokrotnie sprawdzane. Chodzi o decyzję środowiskową, wydawaną przez Miasto Stalowa Wola oraz decyzję, która jest wydawana przez Powiat Stalowowolski- mówił podczas swojej konferencji Lucjusz Nadbereżny.

I jak przekonywał odbyło się to przez obwieszczenie publiczne co dawało szansę na dyskusję w tej sprawie osobom zainteresowanym. Działo się to według trybu i zasad bardzo dobrze znanych byłemu prezydentowi, ponieważ on sam je stosował jako włodarz miasta podczas tworzenia się choćby Ikei czy Zakładu Przetwarzania Odpadów.

- Tam w tym samym trybie, obwieszczenia publicznego były prowadzone te postępowania. Tam następowało dołączenie stron, organizacji ekologicznych, które uważały, że w tych zadaniach, w tych inwestycjach występuje niebezpieczeństwo dla ochrony środowiska. To były wielomiesięczne postępowania wyjaśniające w tej sprawie. Toczyło się to w tym samym trybie- mówił Nadbereżny.

Prezydent zarzucił Szlęzakowi kreowanie niebezpiecznych kłamstw na temat zagrożenia wód podziemnych miasta podkreślając, że wody podziemne nie będą wykorzystywane ani przez Koreańczyków, ani innych inwestorów, do celów przemysłowych.

- Z całą mocą jako prezydent Miasta Stalowej Woli, jako Lucjusz Nadbereżny, żyjący w mieście, w którym żyją moje dzieci, moja rodzina, widzący całą swoją przyszłość w tym mieście, kochający Miasto Stalowa Wola, kochający mieszkańców Stalowej Woli, chciałbym z całą mocą i odpowiedzialnością powiedzieć, że to są kłamstwa- mówił prezydent.

Jednocześnie przekonywał dziś, że przy wydawaniu decyzji z pełną starannością zabezpieczono interes mieszkańców. Powiedział też, że jako prezydent jest rzecznikiem mieszkańców, a nie inwestorów.

Woda głębinowa naszym skarbem. Tu nigdy nic się nie zmieni

- Fundamentalna zasada: nasza woda podziemna, głębinowa, bardzo dobrej jakości, jest skarbem naturalnym Miasta Stalowej Woli, jest skarbem naturalnym mieszkańców Stalowej Woli i przeze mnie podlega ona najwyższej ochronie. Ta woda podziemna, z której codziennie korzystamy, którą możemy pić prosto z kranu, bo jest tak dobrej jakości, jest wodą zarezerwowaną tylko i wyłącznie do celów bytowych, komunalnych. Ta woda nie może służyć na cele produkcji przemysłowej. Ta zasada w Stalowej Woli obowiązuje od zawsze, odkąd został wybudowany tutaj Centralny Okręg Przemysłowy i te same zasady były gdy prezydentem był pan Andrzej Szlęzak i wydaje mi się, że osoba, która przez 12 lat pełniła taką funkcję powinna znać te podstawowe zasady gwarancyjne, które są w Stalowej Woli- mówił prezydent.

Wyjątkiem jest jeden zakład produkujący z naszej wody pitnej napoje spożywcze. Podstawowym założeniem w mieście jest, że przedsiębiorstwa do przemysłu używają wody z Sanu. Sk Nexilis będzie używał podczas produkcji wody, która już raz została użyta, będzie więc to system pewnego rodzaju zawracania wody. Pochodzić ona będzie z kanału zrzutowego Elektrowni.

- Ta woda, która procesowo, technologicznie została już wykorzystana przez Elektrownię i następuje jej zrzut do Sanu, ona jest zawracana i ponownie wykorzystana. Jest to najlepszy przykład gospodarki obiegu zamkniętego, ponownego wykorzystania zasobów, ochrony naszych zasobów. Proszę zobaczyć jak wielkie i niebezpieczne to jest kłamstwo, które można powtarzać kreując nieprawdziwe informacje wokół miasta i jego zagrożeń- mówił prezydent.

Do tego podał konkretne dane w oparciu o metry sześcienne przypominając, że nie określa się tych parametrów w litrach, jak to robi się nieprawidłowo tylko po to, by zrobić wrażenie na odbiorcy. Nexilis ma pobierać od Elektrowni wodę ze zrzutu w wysokości max 5 tys.m3 na dobę w szczytowych warunkach. To ilość, która nie wymaga zmian środowiskowych. Takie decyzje od dawna mają wydane inne zakłady działające na terenie Stalowej Woli. Dla porównania Elektrownia Stalowa Wola ma wydane decyzje środowiskowe na zużycie 23 tys.m3 wody na godzinę, tj. 500 tys.m3 na dobę.

Pracownicy zatrudnieni w zakładach na strefie oczywiście będą mieć dostęp do wody pitnej i taki zapis, że zakład będzie korzystał również z wód podziemnych, jest zabezpieczeniem praw pracowników. Ta woda nie będzie używana do celów produkcyjnych, tylko konsumenckich.

Obrazek

Ochrona wód podziemnych przed zanieczyszczeniem

Do tego zaliczyć należy: szczelność zakładu, kwestię zrzutu do kanalizacji przemysłowej.

- I tutaj kolejne kłamstwa mówiące o tym, że 80% tego ścieku będzie zrzucane z zanieczyszczeniem metalami ciężkimi bez oczyszczenia, bezpośrednio do oczyszczalni przemysłowej i do Sanu. Wielkie kłamstwo dotyczące tego, że w warunkach dotyczących przyjęcia tego zrzutu ścieku wykorzystanego przez tą fabrykę, określone są bardzo, bardzo rygorystyczne warunki, które zakładają przyjęcie norm europejskich, dotyczących takiego zrzutu, norm, które są dużo wyższe niż tzw. normy polskie obowiązujące od wielu, wielu lat w naszych warunkach- mówił prezydent.

Będzie więc kontrolowane stężenie zanieczyszczeń na każdy 1 l wody, a nie na cały zrzut. Oprócz tego, że inwestor jest zobowiązany do posiadania na terenie swojego zakładu wewnętrznej oczyszczalni ścieków, która musi wodę oczyścić zanim zostanie ona puszczona dalej, to ta woda musi spełniać odpowiednie normy. Dopiero wówczas popłynie do oczyszczalni ścieków. Nie jest możliwe przyjęcie takiego ścieku wcześniej nieoczyszczonego przez sam zakład.

- Ja mieszkańcom Stalowej Woli złożyłem bardzo mocną deklarację, że ochrona środowiska, nowi inwestorzy, będą na zupełnie nowym poziomie- mówił Lucjusz Nadbereżny.

Zakład koreańskiego inwestora to jedyny zakład, który będzie miał 24- godzinną kontrolę jakości wyrzucanych ścieków. Nie ma tu mowy o okresowych kontrolach, ale o ciągłym monitorowaniu jakości zrzutu.

- To kolejne wielkie kłamstwo wprowadzające tak niebezpieczne opinie o tym, że woda podziemna może być zatruta, że nieprawidłowo przechowywane będą chociażby materiały niebezpieczne i absurdalne słowa, które aż wstyd powiedzieć, wypowiada lekarz, nieprawdziwe informacje mówiące o tym, że przez przejazd transportu kolejowego może nastąpić tutaj zanieczyszczenie. Transport do tego zakładu nie będzie odbywał się koleją- powiedział Lucjusz Nadbereżny.

Przypomniał przy okazji, że w tamtym rejonie nie ma linii kolejowych, a pociągi dojeżdżają wprawdzie do innych zakładów jak np. w Nowej Sarzynie, ale nie na naszą strefę. Prezydent przyznał, że zawsze istnieje jakieś ryzyko. Wypadki się zdarzają, czy to na trasach kolejowych, czy drogowych i są one nieuniknione.

- Straszenie tym jest zupełnie nieodpowiedzialne. Warunki, które zostały wydane do transportu, przyjazdu i które będą jeszcze rygorystycznie określone w takim dokumencie, który wydaje marszałek jakim jest pozwolenie zintegrowane, bardzo mocno określa te wszystkie zasady- mówił Nadbereżny.

Prezydent szczytem hipokryzji nazwał zabieranie przez Andrzeja Szlęzaka głosu w sprawie ekologii, podczas gdy sam przez 12 lat nie rozbroił największej bomby ekologicznej, stawów osadowych (głównie zbiornika wody pitnej nr 425 Dębica, Rzeszów, Stalowa Wola), które zagrażały całemu regionowi. Zbiorniki te przejął od HSW. Rekultywacji tych 6 stawów i wywiezienia szkodliwych substancji w pierwszej kadencji podjął się dopiero obecny prezydent Lucjusz Nadbereżny. Włodarz Stalowej Woli odniósł się do zarzutu, że jedna ze studni głębinowych ma złe wyniki badań. Przyznał, że spowodowane jest to właśnie długotrwałym działaniem stawów osadowych przed rekultywacją. To skutek przeciekania tych stawów i ignorowania zagrożenia. Dzięki temu, że pozbyto się problemu, mieszkańcy Stalowej Woli mogą być bezpieczni. Miasto na ten cel pozyskało aż 18,5 mln dofinasowania z NFOŚiGW przy kosztach zadania wynoszących aż 23 mln zł.

Obrazek

Lucjusz Nadbereżny podkreślił, że ruchy ekipy Szlęzaka to działania mające na celu uzyskanie taniej popularności przed wyborami samorządowymi. Zaapelował o zaniechanie rozsiewania niebezpiecznych kłamstw i siania paniki. Tworzenie złej atmosfery wokół strefy przemysłowej działa na szkodę miasta i jej rozwój gospodarczy.

Komentarze

Dodaj swój komentarz

Przed publikacją zapoznaj się z Polityką Prywatności. Pamiętaj ponosisz odpowiedzialność za swój wpis!
By sprawdzić czy nie jesteś bootem, wpisz wynik działania: 1 + 2 =