Sztuka dziękowania w czasach podziału- felieton prezydenta Lucjusza Nadbereżnego


Dziwne czasy nastały, skoro dziękowanie wymaga tłumaczenia. Zwykły gest, elementarna zasada kultury politycznej i międzyludzkiej, wywołuje zdziwienie, a nawet kontrowersje. A przecież to nic nadzwyczajnego – jeśli ktoś pomaga, jeśli ktoś przekazuje wsparcie, to dziękujemy. Tak zostałem wychowany, tak rozumiem swoją rolę jako prezydent miasta, tak widzę politykę samorządową: jako przestrzeń działania dla dobra wspólnego, nie pole walki.
Podczas ostatniej konferencji prasowej, gdy ogłaszałem, że Stalowa Wola otrzyma ponad 12 milionów złotych rządowego wsparcia, podziękowałem tym, którzy mieli wpływ na tę decyzję: wojewodzie podkarpackiej Teresie Kubas-Hul, ministrowi infrastruktury Dariuszowi Klimczakowi oraz premierowi Donaldowi Tuskowi. I nagle okazało się, że dla niektórych ten ostatni gest był niezrozumiały, może nawet kontrowersyjny. Dlaczego? Bo żyjemy w rzeczywistości, w której nawet podstawowa kultura wymaga uzasadnień.
Od ponad dekady, niezależnie od tego, kto rządził w Warszawie – czy była to Ewa Kopacz, Beata Szydło, Mateusz Morawiecki, czy teraz Donald Tusk – za każdym razem, gdy Stalowa Wola otrzymywała wsparcie, dziękowałem. Bo tak wypada. Bo wiem, że kto dziękuje, ten dwa razy prosi. Bo rozwój miasta, jego ambicje i projekty są ważniejsze niż polityczne sympatie.
Stalowa Wola od początku była symbolem narodowej zgody i wspólnej pracy. Tu zawsze liczyły się czyny, a nie partyjne barwy. Miasto nie jest ani PiS, ani PO, ani Konfederacji, ani Trzeciej Drogi czy Lewicy. Jest nasze, wspólne. Tak też traktuję swoją rolę. Nie ukrywam swoich poglądów politycznych – od lat jestem związany z Prawem i Sprawiedliwością – ale moje decyzje zawsze podporządkowane są interesowi Stalowej Woli.
Nie da się ukryć, że polityka rządowa wpływa na rozwój samorządów. Programy, dotacje, mechanizmy wsparcia – to wszystko narzędzia, które powinny być ponad politycznymi podziałami. Tak pojmuję swoje zadanie: skutecznie budować rozwój miasta, niezależnie od tego, kto sprawuje władzę centralną. Dlatego, choć wydaje się absurdalne, że muszę to tłumaczyć, powiem to jeszcze raz: dla dobra Stalowej Woli będę prosił i dziękował każdemu, kto przyczyni się do jej rozwoju. Donaldowi Tuskowi również. I nie ma w tym żadnej politycznej kalkulacji – jest za to interes mojego miasta, jego mieszkańców oraz elementarna kultura, której tak bardzo w Polsce dziś brakuje.
Może Stalowa Wola znów może stać się przykładem? Może pokażemy, że nie trzeba toczyć bezsensownych bitew, że można działać ponad podziałami? Historia tego miasta jest dowodem na to, że tam, gdzie jest zgoda, tam jest i rozwój. I to jest właśnie prawdziwa stalowa wola – wola narodu polskiego, by wybić się na nowoczesność, zamiast pogrążać się w jałowym sporze.
Lucjusz Nadbereżny
Komentarze